Skoki narciarskieTelemarkiem w przeszłość

Skoczek – sinusoida czyli historia Masahiko Harady 1/3

Zaparzcie sagan dobrej herbaty, lećcie po popcorn albo chipsy i rozsiądźcie się wygodnie w fotelu, bo to będzie naprawdę długa lektura… a to dopiero pierwsza część!

Początki

Już od małego narty miał we krwi. Harada pierwszy raz skoczył w wieku ośmiu lat!

Dwudziestego piątego stycznia 1986 debiutuje w zawodach najwyższej rangi, plasując się na 53. miejscu. Rok później, siedemnastoletni Masahiko zdobywa pierwsze punkty na zawodach PŚ w Sapporo zajmując bardzo dobrą, 14. pozycję.

Do końca sezonu 1992/1993 zdobył łącznie 73 punkty.

Pierwsze wygrane, pierwsze porażki

Epizod no. 1 – Pech w Albertville.

Masahiko miał na ZIO 1992 złą passę, dwa razy otarł się o medal, na skoczni dużej zarówno indywidualnie jak i drużynowo był na 4 miejscu.

Epizod no. 2 – Triumf na MŚ w Falun.

Rok po nienajlepszych igrzyskach czas na Mistrzostwa Świata. Harada wygrał na skoczni K-90 o 6,5 punktu nad Andreasem Goldbergerem. Na skoczni dużej znów był bardzo blisko, do podium zabrakło 6,4 punktu. W drużynówce nie było tak dobrze – 5 miejsce.

Epizod no. 3 – Przeklęte Igrzyska w Lillehammer.

Po niezbyt udanym sezonie dla Masahiko przyszedł czas na ZIO w Lillehammer… I tak, zgodnie z porządkiem chronologicznym zacznijmy od konkursu na skoczni dużej. Masahiko po pierwszym, satysfakcjonującym skoku na 122 metry zajmował 4. lokatę. Pozwalało to na atak.

W drugiej próbie… spadł na bule. Mizerna próba na 101 metrów, Japończyk zleciał o 9. pozycji w dół, jednak najgorsze było dopiero przed nim.

Dramat Harady rozegrał się 23 lutego podczas konkursu drużynowego. Japończycy zaczęli konkurs bardzo dobrze, w pierwszej rundzie Masahiko uzyskał uwaga – 122 metry, kopia skoku sprzed trzech dni… Nie wiedział jednak jeszcze, że drugim skokiem powtórzy “wyczyn” z ww. konkursu. Zawody do prawie samego końca były dla reprezentantów Kraju Kwitnącej Wiśni idealne – prawie to słowo klucz. Gdyby konkurs zakończył się po pierwszej serii, Harada cieszyłby się ze złota. Jednak było inaczej – Masahiko mógł skoczyć troszkę słabiej dzięki przewadze jaką Japończycy do ostatniego skoku sobie wywalczyli, troszkę to nie… 97,5 metra, Harada był załamany, skrył twarz w dłoniach. Przez ten właśnie skok Japończycy wyjechali tylko ze srebrem.

Jakby tego było mało, na K-90 było też źle, tylko w trochę innym sensie… Po pierwszym skoku był szesnasty, w drugim skoku “pofrunął” ratując się przed upadkiem na odległość 54,5 metra. To ten skok dobrze podsumował ówczesny stan Harady, nie fizyczny, a psychiczny.

Epizod no. 4 – Tragiczne Mistrzostwa w Kanadzie.

Do Thunder Bay Masahiko przyjechał w ogromnym kryzysie, odbiło się to na jego wynikach, 53. pozycja pokazała, że lepiej nie jest. Nie został również powołany do konkursu drużynowego.

Przełom

Zła passa trwała tyle, że Haradzie pozostało odbić się od dna. I się odbił bardzo efektownie. Drugiego grudnia 1995 roku podczas inauguracji sezonu w… Lillehammer stanął na najniższym stopniu podium. Już 6 dni później, ósmego grudnia wygrał zawody w austriackim Villach. Cały sezon 1995/1996 mógł zaliczyć do bardzo udanych, stając ośmiokrotnie na podium, w tym cztery razy wygrywając w odpowiednio: ww. Villach, Iron Mountain i dwukrotnie w Lahti.

Masahiko ukończył sezon na 5. miejscu.

Sezon 1996/1997 był dla niego świetny, dwa srebra i złoto na MŚ w Trondheim było czymś czego mało kto się spodziewał szczególnie patrząc na jego wyniki z PŚ. Co prawda w PŚ spisywał się słabo, ale według mnie to właśnie dzięki występom w Trondheim mógł uznać, że ta edycja była dla niego udana. W LGP w 1997 Harada skakał znakomicie, wygrana w trzech na pięć konkursów pozwoliła wygrać mu letnie zmagania.

Sezon 1997/1998, pokazał jak bardzo chimerycznym skoczkiem był Harada…

Masahiko konkurs inaugurujący w Lillehammer zakończył plasując się na piątej pozycji, w drugim natomiast udało mu się zająć miejsce na podium – dokładniej drugie. Następne zawody miały miejsce dwa dni później w Villach. Po pierwszym skoku na 90,5 metra był trzeci W drugim pofrunął najdalej w całych zmaganiach – 95 metrów!

Cztery dni później w Harrachovie znów zwyciężył z przewagą 4,5 punktu nad Primożem Peterką i Dieterem Thomą. Do Engelbergu przyjechał jako lider PŚ. Był faworytem, pokładano w nim wielkie wielkie nadzieje. Tymczasem… Harada skacze… i… uzyskuje “aż” 89,5 metra i kończy na ostatnim, jakże “zaszczytnym” 50. miejscem.

Ale, uwaga! Oto konkurs drugi, a w nim Masahiko, który WYGRYWA! Ten weekend był czystym przykładem fenomenu Japończyka.

Mówiąc o TCSie 97/98 bardziej przychodzi mi do głowy Funaki i jego zmarnowana szansa na wygraną we wszystkich konkursach jednej edycji tego turnieju. Mógł być pierwszym zawodnikiem, który dokona tego spektakularnego czynu. Masahiko w Oberstdorfie poradził sobie dobrze – skokami na 108,5 i 113 metrów zakończył konkurs na 11. miejscu. W Ga-Pa popisał się rekordem skoczni – 122 metry i z czwartego miejsca awansował na drugie za rzecz jasna, Funakim.

Podczas kwalifikacji do pierwszego przystanku austriackiej części turnieju upadł na 118 metrze i pięćdziesiątym centymetrze, był to wynik niesamowity, zaledwie półtora metra od rekordu. W konkursie nie było tak świetnie, po pierwszej serii prowadził, ale tym razem nie skoczył wystarczająco, 4 miejsce nie było złe a jedynie słabsze niż na takie, na które Haradę naprawdę było stać. W Bischofshofen nie dostał się do drugiej serii, wynik no powiedzmy sobie, słaby, nawet bardzo.

W kalendarzu PŚ kolejnym punktem było Ramsau. Skokami na 90,5 i 96(!) metrów wygrał cały konkurs. Warto wspomnieć, iż Harada po pierwszej rundzie także był na prowadzeniu. Na Wielkiej Krokwi, kolejnym przystanku, Harada był piąty, natomiast w drugim konkursie, 18.01… nie zakwalifikował się do drugiej serii. Na MŚwL w Oberstdorfie nie wystąpił.

W Sapporo Masahiko przeżył chwilę grozy, ratując się przed groźnym upadkiem, mógł przypomnieć sobie czasy kryzysu czyli przedostatnie miejsce.

Koniec części 1/3

Dziękujemy za przeczytanie pierwszej części z trzech o Masahiko Haradzie. Zachęcamy do podzielenia się opinią na naszych mediach społecznościowych i udostępnienia artykułu. Druga część pojawi się w okolicach środy 17.02.

Źródło
Zrzuty ekranu - archiwum prywatne

Kai Taller

redaktor #ewg, autor retro serii "Telemarkiem w przeszłość"

Powiązane artykuły

Back to top button