Jak straciłem miłość do skoków
Skoki narciarskie są sportem jak każdy inny, jednak od tych najpopularniejszych dyscyplin jak piłka nożna czy siatkówka dzieli je sporo. Jedni zastanawiają się jaki sens ma oglądanie niemalże takich samych zawodów tydzień w tydzień, a inni nad tym, jakim sposobem można poważnie traktować dyscyplinę, w której pogoda może pokrzyżować wszystkie plany. Ja w tym wszystkim odnajdywałem przyjemną nomen omen odskocznię i niezapomniane emocje.
Przeliczniki za wiatr
W momencie gdy pojawiły się przeliczniki za wiatr nie byłem przeciwny temu pomysłowi. Szczególnie przekonująca była argumentacja Hofera o tym, że ten system usprawni i przyspieszy zawody oraz wprowadzi element sprawiedliwości. Dziś wiemy, że nie jest to idealne rozwiązanie, ale zwyczajnie lepszego nie udało się jeszcze wymyślić. Niemiłosiernie denerwowało mnie to, że mimo widocznych problemów i niesprzyjających problemów w wyniku podmuchów, zawodnik miał jeszcze odejmowane punkty za wiatr. Jednak nie to było przyczyną mojego (mam nadzieję tylko chwilowego) kryzysu w relacji ze skokami.
Przenikająca cisza pod skocznią…
Każdy odczuł pandemiczną rzeczywistość na swój sposób, jednak mnie najbardziej dotknął brak kibiców na imprezach i wydarzeniach sportowych. Cisza i przerywające ją niekiedy okrzyki zawodników w niczym nie przypominały mi sportu, na którym się wychowywałem. Taka atmosfera przypominała bardziej pogrzeb przerywany salwami na cześć martwej- nieobecnej żywiołowej i głośnej publiczności. To niezwykle mnie dołowało i sprawiło, że nie mogłem wręcz oglądać skoków, a przynajmniej nie czerpałem z tego żadnej przyjemności. Najbardziej dotknęła mnie ta próżnia podczas gdy swój życiowy sukces osiągał Piotr Żyła. Wyobrażałem sobie jak wielką radość dałoby się usłyszeć na trybunach gdyby ktoś tam był… Mimo emocji Piotra ten sukces nie udzielił mi się nawet w połowie tak bardzo jak ostatnie zwycięstwo Kamila w Zakopanem z pełnymi trybunami.
Czy nadejdzie „Wind of change?”
Chociaż skoki są sportem pięknym, a dla prawdziwego fanatyka nawet obiektywnie nudne zawody będą podkładem dla wielu analiz, to bez kibiców tracą ogromną ilość swojej magii. Cieszy mnie jedynie fakt, że telewizje, przynajmniej w Polsce, odpuściły sobie podkładanie sztucznych dźwięków publiki, bo w moim przypadku byłby to zapewne definitywny koniec z oglądaniem tej dyscypliny.
Cóż… Na koniec pozostaje mi życzyć nam wszystkim, fanom skoków, aby wszystko mogło wrócić jak najszybciej do normalności.