Czołówka mocna, a Polacy daleko poza nią
Mimo zwycięskich kwalifikacji z piątku, Kamil Stoch nie zdołał powtórzyć takich dwóch skoków w seriach konkursowych. Polacy skakali na poziomie zbliżonym do Finów czy Rosjan. I choć wiatr odgrywał znaczną rolę w ciągu weekendu, to Ci, którzy mieli wygrać i stawać na podium w Niżnym Tagile, spełnili oczekiwania.
Sobota
Halvor Egner Granerud, Karl Geiger i Ryoyu Kobayashi pokazali podczas sobotnich zawodów, że wszelkie plotki o słabszej formie były tak dalekie od prawdy jak polscy skoczkowie od miejsc na podium. Norweg, choć w pierwszej serii oddał kapitalny skok, to w drugiej musiał uznać wyższość Mistrza Świata w lotach i dominatora sezonu 2018/19. Co ciekawe Niemiec i Japończyk stanęli też na podium w ostatnich zawodach zeszłego sezonu z tym że zamiast wybitnego Norwega na trzecim stopniu podium stał wówczas Eisenbichler. Warta uwagi jest również postawa Naokiego Nakamury, który zajmując czwarte miejsce ustanowił swój życiowy wynik.
Wyświetl ten post na Instagramie
Niedziela
Niedzielny konkurs nieco bardziej loteryjny jak się okazało sprzyjał niespodziankom. Wpierw kwalifikacji (wygranych przez Eisenbichlera) nie przebrnął trzeci na tamten moment zawodnik klasyfikacji generalnej Ryoyu Kobayashi. Nie była to jednak wina wiatru, a nieprzepisowego kombinezonu. Byliśmy więc świadkami drugiej lecz zapewne nie ostatniej dyskwalifikacji tego sezonu. Pierwszym zawodnikiem niedopuszczonym do startu już w pierwszej serii był sobotniego konkursu był Danił Sadreev. Pierwsza dość spokojna seria zakończyła się z Granerudem i Geigerem na dwóch pierwszych miejscach (niesamowite!!!). Na półmetku rywalizacji ciekawa była sprawa dwóch Austriaków. Stefana Krafta, który po niezakwalifikowaniu się do pierwszych zawodów chciał się odkuć, ale po pierwszej serii zajmował 14. miejsce oraz młokosa, Jana Hoerla. Ten z kolei miałby szansę pokazać narciarskiemu światu na jak wiele go stać. Druga już dużo bardziej loteryjna seria sprawiła, że Kraft po skoku na 127 metr zaczął się piąć w klasyfikacji i gdy decydujący o jego miejscu na podium skok oddał Hoerl, było już wiadome, że kilkukrotny Mistrz Świata zaliczy najlepszy comeback weekendu. Młodzian doleciał bowiem na ledwie 104,5 metra i z 3. miejsca spadł na 24. pozycję. Geiger wykonał swoją robotę i wyprzedził Krafta, a najdłuższą próbą konkursu mógł poszczycić się Granerud, który skokiem na 134,5 metra przypieczętował zwycięstwo.
Wyświetl ten post na Instagramie
Polacy i powroty
Chciałbym się rozpisać na temat występów Polaków, ale zwyczajnie się nie da. Stoch oprócz fantastycznych kwalifikacji zaliczył pokaźny awans z 20. na 5. miejsce w pierwszym konkursie ale w niedzielę już w ogóle nie punktował. W sobotę Dawid Kubacki zajął 13. miejsce, a nazajutrz podzielił los kolegi z kadry. Z kolei w niedzielę punkty udało się zdobyć Piotrkowi Żyle (16. miejsce) i Andrzejowi Stękale (30.miejsce), chociaż mówiąć konkretniej to Andrzej zdobył ledwie punkt. Statystycznie tak źle nie było od 6 lat ale czas pokaże jak nasze orły (i czy w ogóle) będą się rozkręcać. Najgorzej z naszych ma jednak Klimek Murańka. Pozytywny wynik na COVID-19 i izolatka w Jekaterynburgu to sytuacja, której nie życzę najgorszemu wrogowi.
Dużo bardziej optymistycznym wątkiem są zawodnicy wracający do Pucharu Świata po kontuzjach. Killian Peier spisał się świetnie punktując w obu konkursach, a w niedzielę zajmując nawet 6. miejsce. Całkiem nieźle skakał też Stephan Leyhe. Niemiec zajmował 14. i 10. miejsce. Powrót Fannemela jako jedyny nie był okraszony punktami ale wierzę, że Norweg jeszcze pokaże na co go stać.
Na koniec
Nie będę nikogo oszukiwał. Skocznia w Niżnym Tagile jest w moim odczuciu najbrzydszym, najdziwniejszym i najbardziej niepotrzebnym obiektem w Pucharze Świata. Schlebia mi, że Kamil Stoch myśli podobnie i cieszę się bardzo, że najgorszy weekend mamy już za sobą. A jak to mówią, pierwsze koty za płoty i czekamy na zawody w Kuusamo.